środa, 24 kwietnia 2013 17:01
z życia jednej kobiety
Portret pierwszy – dziewczynka.
Kajusia albo Kajcia.
Niech nikogo nie zwiedzie
niewinne spojrzenie dziecięcia.
Za tą słodką buzią krył się prawdziwy diabełek.
To dopiero była psotnica !!!
W domu wołano na nią Kajcia-bolszewik.
A dlaczego bolszewik?
W domu moich pradziadków panował taki zwyczaj, że wieczorem rodzina klękała wspólnie do pacierza. Rodzice i dzieci, od najstarszych do najmłodszych. Chłopcy wcześnie z domu wyszli ale wyobrażacie sobie osiem dziewczynek! Kajcia była w tych młodszych. Klęczała na końcu no i oczywiście rozrabiała jak pijany zając, rozśmieszając tym całą resztę. Często, gęsto, modlitwa kończyła się westchnieniem: bolszewik – marsz do łóżka !
*
Portret drugi – podlotek.
Panienka Kajka.
Podfruwajka z warkoczami do samego pasa.
Trudno ją było okiełznać i w szkolny mundurek wtłoczyć. Kajka to był wolny duch, panna z mokrą głową. Wszędzie jej było pełno. Jak ktoś, coś, komuś, zmalował to wiadomo – nasza Kajciunia! Skaranie boskie z taką panienką, co bardziej na kozaka niż na damę pasowała.
*
Portret trzeci – panna.
Panna Kaja.
Cóż to za spojrzenie!
Serca młodzieńców topniały niczym lód na wiosnę.
A Tatko był surowy. Młodzieńcy, z wizytą do córek, mogli przychodzić tylko w dni parzyste. Koniec i kropka. Zakochani siadali wtedy na otomanach a Tatko przechadzał się tam i z powrotem po pokojach.
W amfiladzie były te pokoje, więc miał się gdzie przechadzać. W dni nieparzyste, kiedy to Tatko udawał się do klubu na preferansa, Mamcia nieco łaskawszym okiem spoglądała na amory córek. Dawała znak i młodzieńcy tup, tup, tup po schodach. Dziewczęta z uśmiechem otwierały drzwi no i miłość rozkwitała jak pierwiosnek. Oczywiście pod bacznym okiem Mamci rozkwitała.
*
Portret czwarty – mężatka.
Pani Kazimiera.
To właściwie nie tyle portret, co ślubna fotografia.
Ach, co to był za ślub!
Józef przystojny, wysoki, elegancki a do tego szarmancki. Uwielbiał Kajkę i nosił ją na rękach. Była młoda, szczęśliwa, bogata, całkiem jak w filmie. Niestety w życiu los obszedł się z nimi okrutnie.
Przyszła wojna.
Józef pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Rząd ewakuował się do Rumunii, z rządem ministerstwa. Dostał rozkaz, nie pozwolili zabrać żony. Pisał piękne, długie listy przepełnione miłością i tęsknotą. Wrócił po wojnie. Chciał zabrać Kajkę do Szwajcarii. Niestety, Kazimiera nie potrafiła mu wybaczyć. Nie potrafiła zapomnieć, że zostawił ją samą w płonącej Warszawie.
Ona miała jeszcze dwóch mężów.
On nigdy, z nikim innym, się nie związał.
Ale o tym opowiem kiedyś w moim drugim blogu, poświęconym dziejom rodziny.
http://hania-album.bloog.pl/
Do portretów pozowała Kazimiera,
siostra mojej Babci
. .z przyjemnością zapraszam - Malina M*.
jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź i zapromuj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz