sobota, 30 grudnia 2017

** NAJ

niedziela, 09 czerwca 2013 18:59


kto najładniej, kto najmodniej, kto najbardziej trendy, kto najciekawiej, kto naj … można tak mnożyć bez końca.
I tylko tego jednego, najważniejszego, NAJ w rankingu zabraknie – kto najgłębiej!

W ferworze walki, w natłoku spraw, prezentów, gości, restauracji, przygotowań, kwiatów, fryzur, ubranek, na to naj brakuje już i czasu, i siły, i w rezultacie chęci.

Czas Pierwszych Komunii.

Dla dzieci, dla rodziców no i oczywiście, jakże by inaczej, dla handlu. Dla tego ostatniego to wyjątkowa okazja - bo jak tu dziecku nie kupić, skoro wszystkie mają ...
a dziecko to delikatny instrument, wygrać da się prawie wszystko.

No i poradniki internetowe kwitną.
Giełdy kwitną, media wabią, wystawy kuszą. Im więcej, tym lepiej! Już aparaty cyfrowe i komputery, od dawna, nie wystarczają. Quady, ipady, operacje uszu już się przeżyły. Teraz w modzie, tipsy, fryzjer, lot odrzutowcem i solarium.  Kryształy Swarowskiego, tiary i tiulowe welony.

Tylko jakoś dziwnie brak poradników,
jak dać dziecku więcej miłości, więcej siebie, więcej czasu.
Bo czasu coraz bardziej brakuje a siebie zastąpić wypasionym prezentem najłatwiej.

A kiedyś jednak było inaczej.
Cóż - w życiu zawsze coś za coś.

Wtedy mała dziewczynka o wzniosłych rzeczach miała w tym Dniu myśleć. Rodziców bardziej zaprzątała jej główka i serduszko, niż prezenty i popisywanie się przed resztą świata. Nie mieli się zresztą czym popisywać.

W życiu zawsze jest coś za coś.

Moda to bożek. Ulegają jej ci, którzy chcą i ci, którzy nie chcą, by ich dziecko poczuło się gorsze. I zupełnie nie wiadomo, co z tym zrobić. Szyć indywidualnie skromne ? ale ten medal też ma dwie strony, bo szyte czasem bywa droższe od kupionego, czy używanego, a jak ktoś chce błysnąć, to i tak błyśnie, nie sukienką, to wypasioną torebką albo super prezentem.
To już jak samo nakręcająca się sprężyna.
Nie da się zapanować. Nikt nie powie stop, bo nikt nie zrobi tego swojemu dziecku. Ale tak naprawdę to wszyscy, po trochę, robią to swoim dzieciom.
Co dzieciom z tego dnia zostanie?
Pamięć o sukience? pewnie tak, ale następne piękniejsze sukienki ją przykryją. Pamięć o ipadzie? wkrótce modny będzie lepszy a quad ? kiedyś zastąpią go kolejne samochody.
A przecież nie to jest w tym Dniu najważniejsze.
Nie to ma być tym Dniu najważniejsze.





Moja Mamusia szła do Komunii w czasie wojny.
Siostry zakonne uszyły wszystkim dziewczynkom liturgiczne sukienki. Długie, proste, białe, z błękitnym haftem z motywem cygańskiej drogi. Po Mszy wspólne śniadanie u sióstr, w ogrodzie. Kakao i bułeczki, najlepsze na świecie.
Było bez prezentów ale z Rodzicami i z wielkim szczęściem


A tak ja wyglądałam
w tym pierwszym Wielkim Dniu mojego życia.






Miałam sukienkę dokładnie taką, jak moja Mamusia,
tylko nie z płótna a z białej tafty. Haft był w kolorze złotym, taki sam był sznur i atłasowe podbicie rękawów.
Trochę cierpiałam, bo tylko trzy miałyśmy sukienki liturgiczne. Chciałam wyglądać jak inne dziewczynki, jak księżniczka ale wtedy grymaszenie nie wchodziło w rachubę.
Wianek miałam z żywych, białych, ogrodowych goździków, całą noc pływał w miednicy a ja wychodziłam sprawdzić czy aby nie więdnie no i pierwszy raz w życiu prawdziwe białe rękawiczki a na szyi ślubny medalik mojej Mamusi.

Najbardziej chyba przeżyłam pierwszą spowiedź.
Z jednej strony się cieszyłam a z drugiej pojawiał się strach, że  sobie tę moją czystą duszę pobrudzę.
Oj zamęczałam swoją mamuśkę pytaniami – czy to grzech? a to? A to? Chciałam być czysta i mieć najpiękniejsze serduszko.

A prezenty? Pewnie, że pamiętam swoje prezenty.
Nocna koszula - pierwsza prawdziwa - różowa, z koronką , nie jakaś tam flanelowa w kolorowe pajacyki, wieczne pióro od Rodziców, było czerwone z białymi żyłkami, a od Dziadzia maleńki zegarek na czarnym rzemyczku. Nosiłam go wiele, wiele lat, zgubiłam w pracy, podczas pomiarów w starym pałacu, pewnie wpadł gdzieś między belki stropowe.




To moje zdjęcie grupowe.
Ponieważ byłam najwyższa z dziewczynek siedzę w samym środku kompozycji. Koło mnie (na zdjęciu po prawej) mój Wujek, też przeżywał z nami ten Dzień.

Nie pamiętam przyjęcia, chociaż wiem że było.
Pamiętam za to drogę do Kościoła,
szłam za ręce z moimi Rodzicami.

Chyba nigdy potem nie czułam takiej dumy ...


I pamiętam datę.
To był 9 czerwca.

Tak, jak dzisiaj …


z przyjemnością polecam - Malina M*

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź     i zagłosuj



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz